sobota, 10 marca 2012

Burza.

-Szybko, tędy!- rozbrzmiał cienki głosik. Ciężkie powietrze i zachmurzone niebo zwiastowały burzę. Lubiłam burzę. Tylko Drobinka bała jej się okropnie i uwielbiała się mną opiekować, dlatego ciągnęła mnie swoją mała rączką pod "stabilny dach nad głową"
Drobinka była niesamowita. Miała rude włosy, piegi na malutkim nosie i błękitne oczy. Wyglądała... jak drobinka. Ale to był jedynie wygląd. Bo w środku znajdowała się niesamowita siła, uparty osioł, który realizował wszystkie cele i pragnął zbawić świat. I robiła to wszystko zawsze w uroczy sposób.
Imponowała mi. Potężnie.
-Co to za okropny wymysł, ta burza?! - z oburzeniem wykrzyknęła, kiedy poczuła się już bezpiecznie w małym, ciemnym garażu, który kiedyś należał do jej dziadka.
Nigdy nie poznałam jej dziadka, ale z opowieści, które padały z jej ust czasami podczas zachodów słońca, wywnioskowałam, że to po nim odziedziczyła silny charakter. W owym garażu Senior Drobinka trzymał swoją miłość. Może nawet największą. Choć to podlegało kłótniom.
Motor.
Motor i on zginęli razem. Podczas burzy.
-Drobinko, to po prostu zjawisko pogodowe, normalne w upalne sierpniowe dni. - odrzekłam, wpatrując się w ogromne krople deszczu rozbijające się o okno.
-To równie pozbawione sensu jak... jak komary na przykład!
-Może... - Podeszłam do okna, lekceważąc to, że wzdrygała się podczas błysków i grzmotów.
Burza... Mimo tego, co powiedziałam, znaczyła dla mnie więcej niż pogodowe zjawisko. To było jak krzyk, awantura. Pełna pretensji. Potrzebna.
Jakby świat chciał przekazać swoje niezadowolenie. Jednocześnie dajac oczyszczenie.
-Przestało już. - Powiedziałam i wyszłam na zewnątrz. Chciałam poczuć ostatnie krople deszczu. I ten zapach. Jedyny w swoim rodzaju.
Odetchnęłam głęboko, zaciągnęłam się czystym powietrzem.
Zazdrościłam światu. Burza we mnie trwała nieprzerwanie od dawna. I nie chciała przejść.
Mojej własnej burzy nie znosiłam.
Wracała, gdy sądziłam, że mija. I przynosiła zbyt intensywne opady, niebezpieczne pioruny i częste grzmoty.
Chciałam poczuć to, co wyobrażałam sobie, że w tej chwili czuję ziemia, na której stoję. Spokój.
Cierpiałam.
Cierpiałam za upalne sierpniowe dni mojego życia.
-Anielko... - Drobinka stała za mną. Odgarnęłam poplątane ciemne włosy z twarzy.
Odwróciłam się do niej z bardziej zielonymi oczyma, niż zwykle, błyszczącymi łzami.
Nie ukrywałam ich, przecież ona rozumiała.
-Tak?
-Spójrz tam. - Wskazywała chudą ręką w stronę starej wierzby. Uśmiechnęła się do mnie.
-Tęcza, widzisz?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz