niedziela, 30 września 2012

Na zawsze.

-Co byś chciała najbardziej dostać?
-Gwiazdkę z nieba. - rzuciłam ironicznie i podeszłam do lustra. Uwiązałam włosy w niestaranny kok, upudrowałam się i nałożyłam szminkę na usta. - Idziemy?
Wyszliśmy. Spacerowaliśmy ruchliwą głośną ulicą po zmroku. Doszliśmy do najbliższej restauracji. Zamówiliśmy sery i butelkę wina. Mocnego, cierpkiego, wytrawnego. Napełniliśmy kieliszki, wnieśliśmy do góry.
-Za miłość.-Powiedział.
Siedziałam na przeciwko mężczyzny mojego życia. Nie był obłędnie przystojny, nie pachniał najlepszą wodą kolońską, nie ubierał się elegancko, nie zarabiał fantastycznych pieniędzy i na dodatek nie był mój. Kochałam go. Pytałam się każdego ranka, dlaczego właściwie on. I nie znam odpowiedzi. Być może nie chcę poznać.
-Miłość? Czyżbyś zmienił swój światopogląd?- Uśmiechnął się do mnie, zaciągnął papierosem, przegryzł francuski ser.
-Nieistotne. Ty powinnaś wierzyć w miłość, nawet jeśli ja tego nie robię.
-Niby dlaczego? - Znałam odpowiedź, ale jak prawdziwa masochistka chciałam, żeby zabolało mnie to, co on powie.
-W końcu masz przepiękny pierścionek na dłoni. Wybierałaś wczoraj suknie ślubną. Dzielisz mieszkanie z jakiś okropnie nudnym i dającym Ci bezpieczeństwo facetem. A w dodatku jesteś zakochana w zupełnie kimś, do niego nie podobnym. Musisz wierzyć w miłość. - Uśmiechnęłam się, chociaż czułam, jak wewnątrz mnie promienieje ból.
-Jestem prawdziwą romantyczką, co?
-Nie. Jesteś przeciętną kobietą. - Był okropny, krytykował mnie, podważał moje zdanie, w zasadzie często go nie lubiłam.
-A Ty kim jesteś? Nieprzeciętnym facetem? To Ty się umawiasz co weekend z inną kobietą, odbywasz z nią stosunek, który nie ma nic wspólnego z miłością, wydajesz pieniądze na niepotrzebne nikomu do życia przedmioty, alkohol i papierosy. Robisz z siebie ofiarę losu, która lubi być ofiarą losu. To trochę żałosne, prawda?
-Prawda. - Napełnił nam kieliszki i wyciągnął małą paczuszkę z kieszeni. Położył przede mną, a potem odpalił płomień w zapalniczce. - A najbardziej żałosne jest to, że na siłę chcę być oryginalny. Zdmuchnij płomień, w końcu masz urodziny. I nie zapomnij o życzeniu. - Zaczęłam się zastanawiać, czego tak naprawdę chcę. Chcę się budzić koło niego każdego ranka, urodzić mu dzieci, poznać z jego matką i gotować mu obiady. Chcę się z nim kochać, trzymać go za rękę i płakać mu w rękaw. Po prostu chcę z nim być. I nigdy w życiu nie chcę wyjść za mężczyznę, z którym jestem zaręczona. Jednocześnie chcę się czuć bezpiecznie i pewnie. Zdmuchnęłam ogień. - Brawo, staruszko.
-Co to? - spytałam, wskazując na małą paczuszkę.
-Zobacz. - Uśmiechnął się i zrobił to w taki sposób, że poczułam mrowienie. Rozwiązałam wstążeczkę, podarłam ozdobny papier. Zaśmiał się. - Cóż za gracja.
-Spadaj, co? - Otworzyłam małe, prostokątne pudełeczko. W środku był srebrny łańcuszek, na którym wisiała zawieszka, serduszko. Wzięłam ją w palce, poczułam wygrawerowany napis. "Na zawsze".
-Naprawdę? Robisz się uroczy na starość.
-Owszem. - przytaknął. - Twoje zdrowie. Żebyś zawsze była taka piękna.
-Właściwie po co to wszystko?
-Co wszystko?
-Kolacja, ser, wino, prezenty?
-Bo Cię kocham. Przecież wiesz. - Spuścił wzrok, a ja w zasadzie też nie wiedziałam co robić. Dolałam sobie wina i wyjęłam mu z paczki papierosa.
-Przecież rzuciłaś.
-Zamknij się.- Podpalił, zaciągnęłam się, uśmiechnęłam. - Skoro mnie kochasz, to czemu do kurwy nędzy o mnie nie zawalczysz?
-Bo nie chcę. Nienawidzę tego faceta, ale wiem, że nie dam Ci nawet połowy tego, co on może Ci dać.
-A skąd wiesz czego ja potrzebuję?
-Jesteś kobietą.
-Nienawidzę Cię.- Łzy napłynęły mi do oczu.
-Nieprawda.
-Myślisz, że wszystko wiesz, co? Że wiesz dokładnie jaka jestem, czego chcę, o czym marzę? Kiedy Ty wreszcie zrozumiesz, że ja po prostu nie chcę być sama, że Cię kocham i jedyne czego pragnę to żebyś był mój?
-Przestań, proszę. Powiedz mi, jakie było Twoje życzenie, kiedy zdmuchiwałaś płomień.
-Właśnie Ci je wyrecytowałam.
-Nie spełni się, wiesz?
-Wiem.-Zaczęłam płakać. Wyglądałam żałośnie, piłam wino, paliłam papierosa. Usłyszałam mój telefon. Wiedziałam, że to mój narzeczony i nie chciałam odbierać. On patrzył na mnie, wzrokiem radząc, co powinnam zrobić. Wstałam, on też wstał. Przytuliłam się do niego, płakałam i całowałam go jednocześnie.
-Nie możesz mi tego zrobić. Nie możesz. - Rzucałam pomiędzy pocałunkami.
Potem odszedł. Zostawił mnie rozmazaną, pijaną, samą, nieszczęśliwą. Za dwa dni brałam ślub, z mężczyzną, którego nie kochałam. Wróciłam do naszego mieszkania, a ten mężczyzna siedział, pracując i patrzył na mnie z największą miłością. Nie spytał mnie, co się stało. Podał mi kubek herbaty i zapytał tylko, czy jestem pewna tego, że chcę zostać jego żoną.
Oczywiście, że nie byłam pewna, ale przytaknęłam mu.
W dniu ślubu wyglądałam przepięknie. Jego na nim nie było. Spotkaliśmy się miesiąc później. Nie byłam jego, a dopiero wtedy czułam się, jakbym mogła do niego należeć. Zaszłam w ciążę pół roku później.
Wiedziałam, że to jego dziecko, ale mój mąż nie wiedział.

Przestałam rano się zastanawiać nad tym, dlaczego go kocham. Zaczęłam wierzyć, że marzenia się spełniają.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz